Kultura techniczna
Wielokrotnie w moich dotychczasowych wpisach poruszałem problem kultury technicznej. Według mnie należy to pojmować w kontekście użytkowania pojazdu, jako całościowy zbiór czynności na wszystkich szczeblach. Żeby nie było, że znowu za wszystko winny jest kierowca ; -) Jest to suma najmniejszych czynności dająca w kontekście długoletniej eksploatacji wynik w postaci codziennej sprawności technicznej, ale i całościowych kosztów.
Kto jest odpowiedzialny za kulturę techniczną
Za kulturę techniczną odpowiedzialni są wszyscy, którzy mają bezpośredni lub pośredni kontakt z pojazdem. Można nigdy go nie widzieć i być największym technicznym szkodnikiem. Pamiętajcie również, że decyzja/zaniedbanie jednej osoby często ma kolosalny wpływ na dużo większą grupę.
Tam niżej to nie człowiek
Niestety jest to tak zwany syndrom stanowiska. W naszej rzeczywistości można nadal w wielu miejscach spotkać ludzi, który w żadnym stopniu nie doceniają wagi wysiłku/pracy innej osoby, która najczęściej jest na niższym stanowisku. Często słyszę stwierdzenie „to trzeba zrobić!”. Zawsze odpowiadam, iż to „trzeba” nie ma charakteru bezosobowego. To są konkretni ludzie, z imienia i nazwiska. To właśnie cechuje prawdziwych fachowców, iż wiedzą/chcą wiedzieć/pamiętają, co i kto kryje się szczegółowo pod hasłem „trzeba”. Uogólnianie jest cechą ludzi słabych, którzy nie posiadają wystarczającej wiedzy by wejść w szczegółową rozmowę. Ucinają temat, jednocześnie nie chcąc się dowiedzieć.
Manager z 20 letnim stażem
Dlatego tak właśnie śmieszą mnie podpisy osób na biznesowych portalach, które opisują się, jako „manager z 20 letnim doświadczeniem”. Od zarządzania szpitalem, poprzez szkołę, komunikację miejską do cmentarza komunalnego. Co łączy te miejsca? O każdym trzeba mieć pojęcie, znać specyfikę by dobrze i sprawnie nim zarządzać. Nie w duchu, iż i tak za jakiś czas będę pracował gdzie indziej – ale decyzje tu i teraz często zostają na bardzo długi czas z ludźmi, którzy w tych firmach pracowali i nadal pracują. Borykają się ze skutkami tych fatalnych decyzji, często z opóźnionym zapłonem.
Odpowiedzialni za kulturę techniczną w transporcie
Kierowca
Poprzez przygotowanie do jazdy, sam styl jazdy, możliwość wyłapania/usłyszenia/dojrzenia ewentualnych symptomów uszkodzenia. Wielokrotnie się mówi zwyczajowo, on nie ominie żadnej dziury! W tym stwierdzeniu jest wiele prawdy, zwłaszcza, gdy czynność powtarzana jest setki tysięcy razy. Pojazd użytkowy jest przystosowany do zmęczeniowej eksploatacji, lecz każda okazja do uniknięcia kolejnej dziury w jezdni/wyrwy/krawężnika/gaszenia pojazdu zaraz po drodze/dobijania powietrza rano na pełnym gazie zaraz po odpaleniu powoduje, iż wydłużamy czas do koniecznej naprawy.
Mechanik
Który wykonuje swoją pracę zgodnie ze sztuką. Można przykręcić nakrętki koła kluczem pneumatycznym na siłę do oporu – ok. 1000 Nm., ale też dynamometrem na odpowiednią siłę, jaką podaje producent np. 630 Nm. Można wyregulować luz na zacisku hamulcowym na oko – 3-4 ząbki za regulatorze, albo zgodnie ze sztuką by zaraz nie wrócił ze spalonymi hamulcami. Sztuka i spryt, ale i chęć. To idealne połączenie, ponieważ reszty da się nauczyć.
Mistrz warsztatu
Który nie nakaże zrobienia bumelki, przymocowania tytyrytką, rozruszania smarem w sprayu tulejki zacisku, przymknięcia oka na graniczny wymiar tarczy hamulcowej. Który także nie przyjmie do użytkowania rzeczy, które nie spełniają standardów, co jest częste np. podczas regeneracji. Tutaj jeszcze raz powtórzę tezę zawartą w jednym z moich poprzednich artykułów. Regeneracja jest akceptowalna tylko do nielicznych rzeczy. Mistrz to osoba, która powinna najwięcej wiedzieć o pojazdach, które serwisuje, poprzez dociekliwość i chęć poznania przyczyny.
Osoba odpowiedzialna za części
Która nie nakaże używania podłej, jakości zamienników, które generują dodatkowe awarie, częstsze wymiany, sumarycznie większe koszty-opona Double star to nie to samo, co Goodyear, Wabco to nie to samo, co Pneumatix, a truck line to nie oryginał. Regeneracja akumulatorów także nic nie daje! Zrozumienie pojęcia, iż im mniejsza rezerwa taborowa tym większe zapasy magazynowe – także bywa problematyczne.
Kierownik warsztatu/dyrektor techniczny/osoba decyzyjna
Która zna pojęcie prewencyjnej naprawy, wagi odpowiedniej obsługi technicznej, wartości rzeczy regenerowanych w stosunku do nowych, gdy różnica w cenie jest znaczna. Są to osoby, od których wymaga się wiedzy technicznej (nie mylić ze znajomością pakietu Office), która pozwala mieć świadomość konsekwencji podejmowanych decyzji. Przedłużenie interwałów obsługowych, używanie słabego oleju, rozłączanie systemów oczyszczania spalin, brak zgody na prewencyjne wymiany, które skutkują awariami najważniejszych podzespołów np. napędowych. To nie są oszczędności materialne – to zwykła głupota i niewiedza. Tak samo jak patrzenie na występowanie awarii tylko pod kątem kolejnego zdarzenia, które wynikło ze zrządzenia losu, złych i nieczystych sił. Gdzie pojęcie zużycia, jego kontroli, wcześniejszej naprawy jak np. kontrola luzu turbosprężarki, która w konsekwencji może nam zniszczyć silnik, wycieków z kompresora powietrza metodą kropelkowania oleju, badanie ciśnień automatycznej skrzyni biegów itp.
Wewnętrzny, a zewnętrzny warsztat
Nie ma to najmniejszego znaczenia w przytoczonych przeze mnie dziś przykładach. Można zarówno oszukiwać klientów, którzy przyjeżdżają do serwisu, ale także samego siebie, gdy mamy warsztat wewnętrzny własnej floty. Wielostopniowa struktura, kontakt jedynie z doradcą, który ma wyuczone procedury, stworzenie bariery dla klienta zostawiającego swój pojazd w serwisie. Tego typu zachowanie nie przechodzi w serwisach pojazdów ciężkich. Tutaj koniecznością jest kontakt z klientem/rozmowa/pogłębienie tematu sprawy, z jaką przyjechał. Tworzenie aury magii i niedostępności wiedzy i technologii serwisu doprowadzi, iż w praktyce pozostaną z nią jedynie sami dla siebie. Ale wtedy już nie będą nikomu potrzebni.
Różnica jest również taka, iż klient zewnętrzny nie wróci następnym razem i jednocześnie wystawi nam odpowiednią notę na zewnątrz.
Flota własna odwdzięczy się poziomem sprawności, jakością realizowanych zadań, opłacalnościom realizowanego kontraktu.
A pracownicy?
Odwdzięczą się zaangażowaniem, siłą działania i pro aktywnością w celu rozwijania przedsięwzięcia. Bo nie ma nic gorszego jak dołujące decyzje, niepowodzenia, które wynikają z bezsilności wobec podejmowanych decyzji. Nic bardziej nie demotywuje.
Zgadzam się z tym w 100 %